Dominika Ćosić Dominika Ćosić
865
BLOG

Brela żal

Dominika Ćosić Dominika Ćosić Kultura Obserwuj notkę 31

 

Bez większego echa minęła 35. rocznica śmierci Jacques’a Brela, najwybitniejszego barda belgijskiego. Okazuje się, że niestety zapominają o nim i sami Belgowie, ci młodsi. Inna sprawa, że relacje między Brelem a jego rodakami przypominały często love and hate relację.
Ja pokochałam Brela dzięki „Amsterdamowi”, miłość pogłębiła „Piosenka starych kochanków” i „Panny z Ostendy”, a głębi jej dodały wiersze poety z ostatnich lat życia, spędzonych na egzotycznej wyspie. I dopiero dzięki nim, zachęcona zaczęłam poznawać inne piosenki Brela i jego biografię. Nota bene jeden z jego największych szlagierów „Ne me quitte pas” powstał ponoć – w zamyśle autora – jako parodia rzewnych pieśni o rozstaniu…
Zabawne, choć częściowo zrozumiałe, że urodzony w brukselskiej dzielnicy Schaerbeek Brel (jestem dumna, iż mieszkam niedaleko miejsca, w którym dorastał) w powszechnej opinii uważany jest za pieśniarza francuskiego. Podobnie zresztą jak urodzona w Egipcie Włoszka, czyli Dalida. Oboje większość życia artystycznego związali z Francją. A swoją drogą, po śmierci Brela Dalida nagrała o nim piękną piosenkę „Il pleut sur Bruxelles”.
Nie chcę robić analizy twórczości belgijskiego artysty, ani szczegółowo opisywać jego życia. Znamienny był jego stosunek do swojego kraju i rodaków. Nikt nie wyszydzał Belgów, zwłaszcza mieszczan, z taką zajadłością jak Brel. Wytykał im obłudę, hipokryzję, kołtuństwo, ograniczoną umysłowość. Kpił z dostojnych i porządnych panów domu, którzy po uroczystej niedzielnej wyprawie do kościoła z żonami i dziećmi mknęli do pobliskich burdeli, oczywiście in cognito. Opisywał dziewczyny, które zakochują się w marynarzach, a potem i tak wychodzą w końcu za mąż za aptekarzy…Belgowie nie zostawali mu dłużni, krytykowali Brela za tryb życia, za poglądy, za sposób bycia, ośmieszali jego sztukę.
Nieraz się zastanawiam, co o dzisiejszej Brukseli powiedziałby poeta. Z burżuazyjnego flamandzko-walońskiego miasta, jakim była w połowie XX wieku zostały chyba tylko budynki. Choć i tu zaszły zmiany, na miejscu pięknych secesyjnych kamienic wyrosły – jak dla mnie osobiście – kanciaste i zdehumanizowane biurowce instytucji unijnych. Ta Bruksela belgijska ostała się gdzieniegdzie, ledwo zauważalna. To, co się rzuca w oczy w dzisiejszej Brukseli to jej eurokratyczny – okolice Schumana i placu Luksemburskiego – i imigrancki charakter (ten Schaerbeek Brela to dziś w sporej części mała Turcja z domieszką Maroka, afrykańskie Matonge, polsko-podlaskie klimaty też są na np. Saint Gilles). Mało kto zadaje sobie trud, by zachować pozory i chodzić na msze świętą. Teraz do kościołów chodzą raczej ci, którzy naprawdę czują potrzebę kontaktu z Bogiem. Mieszczaństwo belgijskie delektuje się w większości mentalnością postreligijną. Nie ma już skromnie zakamuflowanych burdelików, są za to dziewczyny niczym żywy towar prężące się na wystawach w pobliżu dworca Północnego. Czy Belgów coś jeszcze dzisiaj może zgorszyć? Nie wiem, jak odnalazłby się w tej Brukseli Brel. Może tęskniłby za dawnym klimatem? Bo choć wyśmiewał mieszczańską mentalność, to dawała mu ona poczucie bezpieczeństwa.
Jest w Brukseli Muzeum Brela. Jedno z najbardziej uroczych miejsc w mieście. Wchodzi się do niewielkiego budynku, w pobliżu Grand Place, i od razu zasiada się w miękkim, aksamitem wyłożonym fotelu maleńkiej salki kinowej. Na ekranie jest zapis koncertu Brel, w Ostendzie. Po godzinnym koncercie wchodzimy od razu do garderoby artysty. Jest tam popielniczka z petami, resztka whisky w szklance, wiszący szlafrok, plakaty, zdjęcia Brela, pamiątki osobiste. Zwłaszcza po obejrzeniu koncertu ma się wrażenie kontynuacji, ulega się złudzeniu, że za chwilę w garderobie pojawi się sam pieśniarz. A wszystko to osiągnięto tak prostymi sposobami!
Na koniec fragment z jednego z ostatnich wierszy Brela, który pisał już umierając, na jednej z wysp tahitańskich: „Mieszkam na Hiva Oa/Za oknem mam Brukselę/śmierć wchodzi do kościoła/mnie nie ma w tym kościele./Szczęśliwy być umiałem/bez wiary, bez nadziei/ miłości wciąż szukałem,/jak nędzarz z Galilei…”

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura