Dominika Ćosić Dominika Ćosić
457
BLOG

Podróż do literackiego Krakowa

Dominika Ćosić Dominika Ćosić Kultura Obserwuj notkę 16

 

Z pięcioletnim opóźnieniem sięgnęłam po wspomnieniową książkę Jerzego Illga „Mój Znak”. I dobrze, bo dzięki temu to teraz mogę razem z nim wspominać Wielkich polskiej i światowej literatury – z Heaneyem, Miłoszem, Szymborską i Brodskim na czele. A książka napisana jest dowcipnie i lekko, bez zadęcia i maniery pomnikowej.
To książka o wydawnictwie Znak, napisana przy okazji półwiecza tej krakowskiej oficyny. Ale to jednocześnie osobista wyprawa w życie Illga – redaktora naczelnego wydawnictwa – i podsumowanie pewnej epoki. Epoki Gigantów, która niestety skończyła się lub – wersja dla optymistów – kończy się. Będąc w Krakowie, w ubiegłym tygodniu wzięłam udział w 55. Jubileuszu Znaku. Byłam świeżo po lekturze książki. I ze smutkiem uświadomiłam sobie, ilu z jej bohaterów już odeszło. Ich brak na jubileuszu był tym boleśniej odczuwalny, że pustka nie została wypełniona.
Illg w kolejnych rozdziałach wspomina o pisarzach, związanych z oficyną. A to największe nazwiska literackie. Miłosz – pokazany jako myśliciel, świadek i obserwator XX wieku z wszystkimi jego okropnościami, ale też jako miłośnik mrożonej wódki o przerażająco mocnej głowie. Szymborska lubiąca czasem szokować stateczne i nadęte intelektualne towarzystwo wzajemnej adoracji i wyżywająca się w tworzeniu np. odwódków. Wspaniały, serdeczny Seamus Heaney – ucieleśnienie irlandzkości. Mądry i pozbawiony patosu Josif Brodski, przyjaciel Polaków i znawca naszej literatury. Ale pisze też Illg o postaciach bardziej lokalnych takich jak np. ksiądz Józef Tischner, na szczęście – choćby dzięki corocznym Dniom Tischnera – wciąż pamiętany i czytany. Osobiście cieszę się, że nie zabrakło wspomnienia o prof. Andrzeju Szczekliku – wybitnym lekarzu i humaniście w najlepszym i najpełniejszym tego słowa znaczeniu. Szczeklik, który postawił na nogi klinikę przy Skawińskiej, w ostatnich latach życia napisał dwie bardzo mądre książki, które dla młodych lekarzy winny być lekturą obowiązkową „Kore” i „Katharzis”. Nie mogło zabraknąć twórcy Znaku – prof. Jacka Woźniakowskiego, erudyty i ułana w przedwojennym stylu.
Dzięki temu, że pochodzę z Krakowa i pisałam o kulturze większość z tych postaci miałam wielką przyjemność poznać osobiście, stąd tę lekturę czytałam także emocjonalnie. Nie ma już tych ludzi, nie ma niektórych opisanych budynków, instytucji, miejsc, to wszystko odpłynęło gdzieś bezpowrotnie.
Ale nie trzeba być z Krakowa, by dostrzec zalety „Mojego Znaku”. To opowieść o konkretnych ludziach, w ich najbardziej ludzkim, osobistym wcieleniu, ale także opowieść o naszych czasach, między wierszami dotykająca wszystkich największych nieszczęść XX wieku : totalitaryzmów, wojen, braku wolności, przymusowej emigracji, zagubienia. To historia literatury XX wieku, rzecz jasna w sposób wyrywkowy i wybiórczy opisana. Dzięki licznym anegdotom czyta się to lekko, bez uczucia przeładowania patosem i nadmiarem encyklopedycznych faktów. A dodatkową atrakcją są załączone płytki DVD z jubileuszowymi kabaretami Znaku, z niezapomnianą kreację Bronisława Maja jako Pani Loli.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura